Wyniki wyszukiwania

Filtruj wyniki

  • Czasopisma
  • Data

Wyniki wyszukiwania

Wyników: 1
Wyników na stronie: 25 50 75
Sortuj wg:

Abstrakt

Zgodnie z pruskim prawem krajowym znalazca skarbu dzielił się własnością po połowie z właścicielem gruntu. Bez obawy o utratę korzyści znalazcy zgłaszali więc odkrycia władzom, o czym licznie informują archiwalia. Już w pierwszych doniesieniach pobieżnie klasyfi kowano monety. Traktowano je nie tylko jako szlachetny kruszec, ale także jako zabytek historyczny. Należało jednak przede wszystkim wyjaśnić, czy znalazca był właścicielem gruntu – w takim przypadku należało do niego 100% (wartości) znaleziska; gdy było inaczej – przyznawano tylko 50%. Liczne przykłady świadczą, że wobec ubogich znalazców skarbów srebrnych państwo pruskie zrzekało się własnych praw. W 1795 r. we wsi Mrzezino w gminie Puck (zaanektowanej przez Prusy w I rozbiorze i występującej pod nazwą Bresin, Amt Putzig) Michał Kloka, pracując na swym polu z synem i sługą, odkrył bogaty skarb złotych monet. Jako czynszownikowi, przyznano mu połowę znaleziska (właścicielem gruntu było państwo). Nie mamy wiadomości, co działo się w latach 1796 i 1797 ze znalezionymi w Mrzezinie solidami wschodniorzymskimi. Dopiero w 1798 r. widzimy w tej sprawie nieporozumienia między władzami lokalnymi w Kwidzynie (wówczas Marienwerder) i władzą centralną, tj. rządem w Berlinie. Władze skarbowe prowincji (Kamera Dominialna) zamierzały monety rozprzedać rozmaitym nabywcom w cenie co najmniej 4 talarów za sztukę, podobnie czyniąc z połową znalazcy. Sumę z aukcyjnej sprzedaży 80 egzemplarzy chciano przeznaczyć dla biblioteki okręgowej w Kwidzynie (Kammerbibliothek), na co zezwolił król Fryderyk Wilhelm III. Rozbieżne zdanie miano co do planowanych miejsc sprzedaży (Berlin, Królewiec, Gdańsk, Elbląg i Toruń). W Berlinie wyrażano wątpliwość, by w innych miastach osiągnięto wyższe ceny niż w stolicy. Pięć monet wyłączono wcześniej z zespołu ze względu na ich nadzwyczajną rzadkość. Niedługo potem wydzielone do sprzedaży 80 egzemplarzy otrzymał do zbadania berliński kupiec Peter Philipp Adler (1726-1814), który był znanym kolekcjonerem monet. W swej ekspertyzie orzekł on, że monety ze skarbu nie są rzadkościami i spotyka się je w większości zbiorów, dlatego powinny być wycenione według wartości złota. Zaproponował ich sprzedaż mennicy berlińskiej i jednocześnie prosił o odsprzedanie mu po dwa egzemplarze monet cesarzy: „Leona, Zenona, Bazyliskusa i Anastazjusza”, po cenie mennicy plus 5%. Propozycji Adlera jednak nie zaakceptowano. Na królewskie polecenie w 1799 r. miano przesłać do Berlina 21 egzemplarzy: „3 Leona, 2 Bazyliskusa, 1 Teodozjusza, 8 Anastazjusza, 7 Zenona” — okazało się jednak, że już przed 25 maja 1799 r. część monet sprzedano (w Królewcu, Elblągu, Warszawie i Toruniu). Do Berlina przesłano zaledwie 15 monet: „10 Anastazjusza, 3 Zenona, 1 Leona i 1 Bazyliskusa”. Mennica nie rozpoznała próby monet (jak stwierdzono, można by to uczynić tylko metodą ogniową) i wyceniła je wedle wagi na 57 talarów. Spośród nich cztery sztuki, niestety dziś nie do zidentyfi kowania, sprzedano do Królewskiego Gabinetu Numizmatycznego w Berlinie — gdzie odnotowano jedynie w 1800 i 1801 r. akcesję czterech złotych monet wczesnobizantyńskich ze skarbu spod Wielkiej Wsi (Grossendorf, dziś Władysławowo). Pozostałe nabyli trzej dygnitarze, a trzy sztuki zaoferowano Adlerowi.

Przejdź do artykułu

Autorzy i Afiliacje

Peter Ilisch

Ta strona wykorzystuje pliki 'cookies'. Więcej informacji