Abstract
Stanowisko Feuerbacha nazywam antropomorfizmem co do pojęcia Boga, krócej
– antropomorfizmem teologicznym. Uznaję je za teorię, i akceptuję. Teza
główna tej teorii głosi (w sformułowaniu semantycznym): w każdej deskrypcji
„Bóg” (takiej, że jej skrótem jest nazwa „Bóg”) występują wyłącznie wyrażenia
dotyczące człowieka. W języku mentalistycznym natomiast (endemicznym
Feuerbachowi): nie ma w pojęciu Boga niczego, co wykraczałoby treściowo
poza pojęcia dotyczące człowieka. Antropomorfizm Feuerbacha ma wersję
słabą oraz wersję mocną. Słaba – pojęcie Boga ma faktycznie feuerbachowską
charakterystykę. Mocna – feuerbachowska charakterystyka pojęcia Boga jest
konieczna na sposób konieczności przyrodniczej. Wersje te można zespolić,
korzystając z dictum znalezionego dla opisu analogicznej sytuacji – ignoramus
et ignorabimus. Antropomorfizm Feuerbacha konfrontuję z najmocniejszym
argumentem, jaki potrafię sobie wyobrazić – z argumentem wymierzonym
w naturalizm, rezerwuar przesłanek Feuerbacha. Argument ten dozbrajam
obiecującą ontologią pojęć, zaczerpniętą od Bernarda Bolzano. Pokazuję na
koniec, że maszyneria ta nie pracuje, a (niefeuerbachowskie) absolutne pojęcie
Boga jest (uwaga: zależność o kontrintuicyjnym przebiegu!) niekonstruowalne,
bo nieskonstruowane. W tym położeniu, mając antropomorfizm teologiczny
za hipotezę przyrodniczą, czekam cierpliwie (zgodnie skądinąd z postulatem
Stratona) na jej obalenie.
Go to article